27-06-2019
IV RAJD ROWEROWY – SZLAKIEM NASZEJ HISTORII

Śladami naszej historii…

            Po raz czwarty, wszyscy, którym bliska jest przeszłość naszych terenów, mieli możliwość poznać kolejne karty historii. Dnia 2 czerwca 2019 roku odbył się rajd rowerowy, który zorganizował dyrektor Pan Leszek Połeć  wraz z pracownikami  Gminnego Ośrodka Kultury i Gminnej Biblioteki Publicznej w Kuryłówce.

            Spod budynku OSP w Kuryłówce ruszyła rekordowa liczba uczestników – 218 osób. Oczywiście z pełnym zabezpieczeniem: policją, strażakami OSP z Kuryłówki i Kulna, oraz ratownikami medycznymi. Tym razem grupa miała barwy narodowe: koszulki w kolorze bieli i czerwieni. Ufundowali je organizatorzy i wójt gminy Pani Agnieszka Wyszyńska.  Cały rajd, nasze zmagania wytrwale dokumentował Pan Marek Latawiec pracownik Gminnego Ośrodka Kultury.

            Trasa rajdu przebiegała przez piękne lasy, które stanowią 38% powierzchni gminy. Pierwszy przystanek mieliśmy na placu zajazdu. Tu znajduje się kapliczka z napisem „1866 rok”. Jak dowiedzieliśmy się, kapliczka została postawiona w latach późniejszych, to jednak umieszczona data sugeruje jej związek z powstaniem styczniowym. Być może jest to wotum za uratowanie życia.                                                      

Jedziemy dalej w cieniu drzew. Cieszą się wszyscy, bo słońce przygrzewa. Znów zatrzymujemy się. Kolejna karta historii. Pani Ilona Rodecka opowiada o drewnianym krzyżu, który stoi po prawej stronie drogi wiodącej do Brzyskiej Woli. Związany jest z przodkiem Jej rodziny. Postawiono go w 1958 roku, w miejscu śmierci Stanisława Skwary – mieszkańca Brzyskiej Woli powracającego z odpustu w Leżajsku.  To nietuzinkowy człowiek. Był uczestnikiem wojny polsko – rosyjskiej 1920 roku. Udostępnił w swoim domu pomieszczenie na bibliotekę. Jako rolnik pierwszy we wsi  założył sad. Ta opowieść pobudza do refleksji. Ile ciekawych tajemnic możemy znaleźć w dziejach swoich rodzin? Czy nie warto posłuchać i zapisać wspomnienia pradziadków, dziadków póki są jeszcze z nami? Dla siebie i następnych pokoleń. Często to skarbnice wiedzy.

Pan Roman Szałajko opowiada nam o kapliczce św. Antoniego znajdującej się po lewej stronie drogi. To ślad  tragicznych czasów II wojny światowej. W pobliżu miejsca gdzie stoimy, była gajówka Antoniego Piekły. Dnia 1 kwietnia 1945 roku w tym budynku odbył się sąd , zwołany przez Józefa Zadzierskiego  „Wołyniaka” nad Józefem Leśniakiem.  Posądzony był on o zdradę Polaków i sprowadzenie UB oraz  NKWD do Brzyskiej Woli w dniu 25 marca tegoż roku. Wówczas dokonano licznych zatrzymań mężczyzn. Część z nich wypuszczono, 7 rozstrzelano w Kulnie, a pozostałych wywieziono do Biłgoraja. Wobec tych oskarżeń, wyrokiem powyższego sądu Józef Leśniak został stracony przez powieszenie. W roku 1948 Urząd Bezpieczeństwa prowadził dochodzenie w celu ustalenia przebiegu wydarzeń w Piekłówce. W tym czasie został aresztowany Antoni Piekło. Po wyjściu z więzienia postawił kapliczkę  św. Antoniemu  – patronowi rzeczy zagubionych,  w  podziękowaniu za ocalenie życia. Na tablicy widnieje wymowna sentencja „Kto ufa, ten nie zginie”.     

W zadumie ruszamy dalej. We wsi Brzyska  Wola – Zagrody  idziemy piaszczystą drogą, która doprowadza  nas do pięknej,  drewnianej kapliczki. Jak opowiada Pan Roman, jest to kaplica pw. Matki Bożej Różańcowej, wzniesiona w połowie XIX wieku, a rozbudowana przed 1900 rokiem. Na zewnętrznej ścianie umieszczony obraz Matki Bożej z różańcem. Geneza  jej powstania związana jest z rodziną Piotrowskich. W okresie, kiedy wieś należała do parafii Tarnawiec, odbywały się tutaj nabożeństwa raz, a później dwa razy w miesiącu.

Peleton jedzie dalej, rozciąga się na zboczu wzniesienia prowadzącego do Jastrzębca, wsi gminy Kuryłówka, najbardziej wysuniętej  na wschód. Zmęczeni docieramy na plac OSP. Chwila wytchnienia – kanapka, woda. Udajemy się do miejscowej, drewnianej kaplicy pw.  Serca Jezusa, wybudowanej pod koniec XIX wieku. W ciszy i skupieniu uczestniczymy we mszy świętej celebrowanej przez księdza wikariusza parafii Tarnawiec – Damiana Deca, uczestnika rajdu. Po jej zakończeniu dowiadujemy się, że w czasie II wojny, podczas pacyfikacji, do tej małej kaplicy Niemcy spędzili 374 mieszkańców.

Udajemy się do przysiółka Chałupki. Zatrzymujemy się na polanie przy kaplicy ufundowanej   przez rodzinę Rakszawskich  w latach trzydziestych  XX wieku. Zainteresowani historią z uwagą słuchali poniższych opowieści. Mieszkaniec Jastrzębca Pan Stanisław  Mazurek dostarcza nam wiedzy o kapliczce św. Antoniego , usytuowanej we wschodniej części wioski. Została ufundowana  w XIX wieku,  nieopodal byłego folwarku , którym kiedyś zarządzała  właścicielka o nazwisku Jastrzębska. To prawdopodobnie od niej pochodzi nazwa miejscowości. Wewnątrz znajdowała się późnobarokowa figura św. Antoniego z Dzieciątkiem, którą niestety skradziono w 1997 roku. Zastąpiono ją plastikową kopią. Z kapliczką związany jest ciekawy zwyczaj. Mieszkańcy wstępując, aby się pomodlić, zostawiali drobne kwoty pieniędzy, za które później odprawiane były msze.

Ukryci pod gałęziami drzew cofnęliśmy się do dramatycznych dziejów Jastrzębca, które przedstawił nam Pan Roman. W 1939 roku Hitler powierzył Heinrichowi Himmlerowi; Komisarzowi Rzeszy;  realizację planu germanizacji podbitych ziem tzw. „General Plan Ost” –Generalny Plan Wschodni. Zgodnie z nim  pierwszym obszarem  kolonizacyjnym miała być Zamojszczyzna. Ten etap akcji wysiedleńczej rozpoczął się w listopadzie 1942 roku i trwał do marca 1943 roku. Wysiedlono ludność z prawie 120 wiosek. Chcąc walczyć z oporem oddziałów partyzanckich, Niemcy opracowali plan „Wherwolf”, który realizowali od czerwca do sierpnia 1943 roku. W tym etapie wysiedlono 171 wsi. Łącznie podczas akcji „Zamojszczyzna” wysiedlono 110 tysięcy Polaków, w tym 20 tysięcy dzieci. Kierowano ich do obozu przejściowego w Zwierzyńcu, skąd większość przez obóz w Zamościu trafiała na Majdanek. Dzieci poniżej 14 roku życia oddzielano siłą od rodziców. Dorosłych poddawano selekcji. Grupę I – II  stanowiły rodziny polskie pochodzenia niemieckiego, które kierowano do Łodzi celem badań pod kątem cech nordyckich. Tych z pozytywnym wynikiem poddawano zniemczeniu. Grupa III to kobiety i mężczyźni nadający się do pracy, których kierowano na przymusowe roboty. Grupa IV to osoby, które wysyłano do obozów zagłady w Oświęcimiu i Majdanku.

Dlaczego działania, które miały objąć Zamojszczyznę, dotknęły Jastrzębiec? Przecież od wieków należał do ordynacji łańcuckiej. Jednak wąski   pas  terenu wsi otoczony był ziemiami należącymi do ordynacji zamojskiej. Mieszkańcy Jastrzębca  wiedzieli ,że Niemcy wysiedlają sąsiednie miejscowości w Kongresówce. Oni od zawsze należeli do Galicji i wierzyli, że akcja wysiedleńcza ich nie dotknie. Tylko nieliczni widząc co się dzieje, przystąpili do budowy kryjówek  dla swoich rodzin. Jednak stało się inaczej. Dnia 29 czerwca 1943 roku, wczesnym popołudniem, żandarmeria otoczyła wieś szczelnym pierścieniem. Niemcy nakazali sołtysowi ogłosić, aby wszyscy mieszkańcy zebrali się przy kaplicy. Tam poinformowano ich, że wioska będzie wysiedlona. Dano pół godziny na opuszczenie swoich domów i zabranie podręcznego bagażu. Rozkazano ponownie zebrać  się pod kaplicą. Żandarmi wchodzili do domów i kolbami karabinów popędzali mieszkańców do wyjścia. Tylko nielicznym udało się skryć w przygotowanych kryjówkach. Pod kaplicę  podjechały ciężarówki. Wśród wrzasków i bicia przystąpiono do segregacji. Grupę osób załadowano na samochody i wywieziono. Pozostałych zapędzono do tej małej kaplicy. Jak podaje informacja na tablicy to 374 osób, więc  było bardzo tłoczno. Bali się, że Niemcy ich spalą, tak  jak zrobili to we wsi Szarajówka. Kiedy to nie nastąpiło , zaczęli się modlić i śpiewać nabożne pieśni. Było gorąco i duszno, jednak nikt nie otworzył okien mając w pamięci groźby Niemców. Rano  wrócili, załadowali transport ludzi na samochody i wywieźli w kierunku Tarnogrodu. Umieszczono ich w Zamościu, a potem w Lublinie. Poddani byli segregacji, o której wcześniej była mowa. Jedni trafili do obozów, a inni do przymusowej pracy. Największą  tragedię przeżyły dzieci pozbawione rodziców, zdane na łaskę oprawców. Podczas pacyfikacji wsi zginęło kilku mieszkańców. Po wysiedleniu Niemcy prowadzili kontrolę opuszczonego terenu. Dnia 3 lipca 1943 roku do wioski przybył patrol żandarmerii. W wyniku jej działań zginęła matka z dwójką dzieci. Wkrótce po wysiedleniu Polaków z Jastrzębca, do wioski weszli ukraińscy koloniści. Obecność pozostałych mieszkańców zaskoczyła ich. Ostrożnie przejmowali opuszczone mienie. Nie byli długo, bo widząc działania polskiego podziemia uciekli, bojąc się akcji odwetowej.       Z tej strasznej wojennej zawieruchy nie wszystkim dane było wrócić do domu.  W kaplicy  umieszczona jest  tablica z nazwiskami mieszkańców, którzy zginęli podczas wojny. Losy tych, którzy przeżyli, to odrębne dramatyczne historie.

Słuchając  powyższej wypowiedzi, przeraża fakt, jak okrutny los zgotował człowiek drugiemu człowiekowi. Niech pamięć o tych tragicznych wydarzeniach będzie dla nas przestrogą. Szanujmy i cieszmy się, że dane nam jest żyć w czasach pokoju.

Znów siadamy na rowery i jedziemy leśną drogą. Mijamy dawna leśniczówkę Potockich. Po pewnym czasie dojeżdżamy do wodnego zbiornika , często zwanego „ptasią wyspą”.  Został zbudowany w 2005 roku jako zbiornik retencyjny o powierzchni 1,1 ha. Jest on siedliskiem kaczki krzyżówki, czapli, czarnego bociana, wydry i bobra. Niestety nie było dane nam ich ujrzeć. Nic dziwnego  –  samo południe , a z nieba żar. Uczestnicy rajdu zachwycają się urokami tego zakątka. Kiedyś trzeba wybrać się indywidualnie i w ciszy oczekiwać na ich pojawienie się. Może dopisze szczęście. Opuszczamy  to piękne miejsce. Żwirówką dojeżdżamy do  drogi powiatowej, którą docieramy do Brzyskiej Woli. Jadąc przez wieś spotykamy wielu mieszkańców stojących na podwórkach i z zaciekawieniem patrzących na nas. Niektórzy pozdrawiają słowem, inni machając. Docieramy do Wiejskiego Domu Kultury, gdzie czeka na wszystkich uczestników rajdu poczęstunek przygotowany przez pracowników GOK, GBP i strażaków OSP z Brzyskiej Woli. Nie zabrakło słodkości, które przekazały uczestniczki rajdu. Pan dyrektor Leszek Połeć podziękował wszystkim osobom i służbom, które pomogły przy organizacji rajdu, a my obdarowaliśmy ich brawami. Pani Agnieszka Wyszyńska – wójt gminy złożyła podziękowanie na ręce Pana Leszka Połcia za tak piękna imprezę.

A my cóż? Po chwili odpoczynku ruszamy do swoich domów, bogatsi o nowe informacje o naszej Małej Ojczyźnie. Można było usłyszeć „Do zobaczenia za rok”. Mamy taką nadzieję, bo naprawdę warto. Serdecznie dziękujemy  i czekamy na dalszy ciąg.

W.Sz.

Ps. Wahałam się, ze względu na wiek i wysoką temperaturę czy uczestniczyć w tegorocznym rowerowym rajdzie historycznym. Jednak uświadamiając sobie ile ciekawych chwil mnie ominie podjęłam decyzję – jadę. Wstawiłam się na punk zborny pod kuryłowską strażnicą i oczom moim ukazał się niecodzienny widok. Ponad dwustu rowerzystów i tych małych i tych dużych, płci pięknej i tej brzydszej, w białych i czerwonych koszulkach tworzyło niecodzienny obraz naszej wspólnoty zebranej wokół szlachetnej inicjatywy. Nie żałuję, bo tak jak na poprzednich rajdach, tak i teraz nie zawiódł nas przewodnik Pan Roman, wyłuskując z zakamarków historii ciekawe wspomnienia dotyczące wiedzy nam najbliższej. Nie zawiedli też organizatorzy, którzy zaserwowali nam w brzyszczańskim ośrodku kultury smakowity poczęstunek, bacząc byśmy w drodze powrotnej nie ustali. Wartością dodaną rajdu jest integracja międzypokoleniowa i chęć poznania historii naszej małej ojczyzny oraz uczestniczenie w nim, z roku na rok coraz większej grupy ludzi młodych.

Do zobaczenia w przyszłym roku.

 

                                                                                                                Uczestniczka

http://gokkurylowka.pl/galeria/galeria-2019/gallery/iv-rajd-rowerowy-szlakiem-naszej-historii-2019/

 

Facebook Page Widget

Skip to content