Ściślej mówiąc trzeba było odrysować formę na filcu, wyciąć, uszyć sposobem pętelkowym i wypełnić watą. Końcowym etapem było przyklejenie niezbędnych elementów naszej maskotki czyli uszy, oczy, ogon i przykryć pledem, bo przecież jeszcze zima.
Proste? Oczywiście!
A jak wyglądało to w praktyce?
Nooooo… trochę brakowało cierpliwości, ale pomocą służyły „ciocie” z ośrodka kultury i biblioteki. Każdy starał się jak mógł, nikt nie odpuszczał, jedni spokojnie, dokładnie, a inni postawili na szybkość.
Efekt końcowy dzisiejszych starań – satysfakcja z własnoręcznie wykonanej maskotki. Pięknie!