VIII RAJD ROWEROWY – SZLAKIEM NASZEJ HISTORII
„Świat jest zbyt duży, aby pozostać w jednym miejscu, a życie jest zbyt krótkie, aby robić tylko jedną rzecz. Więc bierz rower i jedź, eksploruj i odkrywaj nowe horyzonty”.
Dla 217 uczestników rajdu to stwierdzenie nieznanego autora nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. Cieszy niezmiernie, że z roku na rok jest nas coraz więcej, od najmłodszych po seniorów. To dobry prognostyk na przyszłość. Organizatorzy w tym roku postawili na zupełnie nowy kierunek i wyznaczyli trasę dla większości z nas nieznaną: Kuryłówka – Stare Miasto – Leżajsk – Brzóza Królewska – Julin – Podkudłacz.
W rześki niedzielny poranek ubrani w ceglaste koszulki startujemy z placu przy OSP w Kuryłówce. Humory dopisują, atmosfera niemalże piknikowa. W każdej edycji rajdu duży nacisk przykłada się do bezpieczeństwa, dlatego towarzyszą nam strażacy z OSP w Kuryłówce i Kulnie , oraz ratownicy medyczni z Jarosławia. Pierwszy przystanek na trasie to Leżajsk i cmentarz bernardyński. Ze źródeł historycznych wiemy, że pierwotnie zakonników i dobrodziejów klasztoru grzebano w krypcie w kościele OO Bernardynów. Po I rozbiorze Polski władze austriackie zabroniły pochówku w kryptach kościelnych przede wszystkim ze względów sanitarnych. W połowie XIX w. utworzono cmentarz grzebalny za murami klasztoru w lesie przyklasztornym, który istnieje do dziś. Odbywają się tu pochówki braci i sióstr zakonnych, księży, osób świeckich zasłużonych dla sanktuarium bernardyńskiego. Spoczywa tu też długoletni proboszcz parafii Kolonia Polska ks. Władysław Grzesik (1960 – 1976) oraz proboszcz parafii Tarnawiec (1963-1968) ks. Marcin Myszak.
Odcinek trasy rowerowej Green Velo w przeważającej części ciągnący się przez las zawiódł nas z Leżajska aż do Julina. Julin…piękne , klimatyczne miejsce. Na cześć hrabiny Julii założono tu w 1845r. folwark i małą osadę Julcin czyli Julin. Powstał też zespół pałacowy: pałacyk myśliwski, służbówka zwana „dyrektorówką”, budynek kuchni i lodownia. Sam pałacyk wymaga remontu, ale jest to bez wątpienia perełka drewnianej architektury. Zbudowany w stylu tyrolsko-szwajcarskim z modrzewiowych płazów, otoczony parkiem z przepiękną aleją modrzewiową pamiętającą lata świetności Julina. Po generalnym remoncie, który już niedługo, bo ponoć jesienią warto jeszcze raz się tu wybrać i oczami wyobraźni zobaczyć jak panie i panowie w pięknych strojach spacerują nieśpiesznie parkowymi alejkami, albo siedzą na werandzie z cygarem czy szklaneczką dobrego trunku w ręku. Potockim Julin służył jako spokojna przystań, odskocznia od wielkiego świata w którym się obracali. Organizowali tu polowania, przyjęcia na których bywali Zamoyscy, Radziwiłłowie czy sam arcyksiążę Franciszek Ferdynand.
Ale wróćmy do rzeczywistości, przed nami kolejny etap podróży – Podkudłacz (przysiółek Biedaczowa). Ponad sto lat temu, piękny las jodłowy na Podkudłaczu był świadkiem wielkiej tragedii.
Był 3 listopad 1922 r., święto św. Huberta patrona wszystkich myśliwych. W tym dniu hrabia Potocki urządził wielkie polowanie. Zaprosił możne rody m in. Julię (Rognieda Stecka – Olechnowicz) i Adama Zamoyskich. Hrabina Dziula, bo tak ją nazywano stanęła oko w oko z olbrzymim odyńcem, strzeliła, ale niestety zraniła go tylko, ten w odwecie zaatakował i tak poranił, że mimo wysiłków lekarzy kilka dni po tym zmarła. I w tym właśnie miejscu na pamiątkę tego zdarzenia już w 1923 r. hrabia Alfred Potocki wybudował kapliczkę. W głębi lasu, między Brzózą Królewską, a Biedaczowem, wykonana z drewna, osadzona na solidnych fundamentach. Wewnątrz znajduje się witraż z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Przy ołtarzyku umieszczono zdjęcie zmarłej z wypisaną inskrypcją: „Przeszła czyniąc dobrze – bliźnim uczynna – wierna w przyjaźni – szlachetna w uczuciach i uczynkach”. Jej los podzielił 10 lat później mąż Adam, który zginął również podczas polowania. Niedaleko kapliczki znajduje się pamiątkowy głaz mu poświęcony, a ufundowany przez Alfreda i Jerzego Potockich w 1933 r. Dziś nie szumi już wiekowy las jodłowy w tym miejscu. W latach 60-tych przeszła ogromna wichura i wyłamała go w pień. Jak powiedział ks. Krzysztof podczas mszy, żadne spadające wtedy drzewo nie uszkodziło kapliczki. Rośnie tu teraz zupełnie inny las, otula szczelnie kapliczkę, chroni zazdrośnie od ludzkich oczu, bo miejsce jest trudno dostępne i znane tylko dla wtajemniczonych. Dzięki inicjatywie organizatorów rajdu 26 maja odbyła się tu uroczysta msza św. sprawowana przez ks. Krzysztofa, wikariusza z Sieniawy, który zapewne zna dobrze to miejsce, bo jego dom rodzinny znajduje się w niedalekiej Brzózie Królewskiej. Ołtarz pięknie przystrojony kwiatami z ogrodu pani Janiny, a sama oprawa mszy była bardzo uroczysta dzięki czynnemu udziałowi i zaangażowaniu uczestników rajdu, na czele z dyr. Leszkiem, Renatą, Zbigniewem, Sebastianem, członkami zespołu ”Pięcionutka” i ich opiekunką Karoliną, a także kilkuosobowej reprezentacji naszej orkiestry dętej z ich dyrygentem Szymonem. Msza była niezapomnianym przeżyciem dla wielu i hołdem oddanym temu miejscu i ludziom wtedy żyjącym.
Na szczególne podziękowania zasługuje p. Roman Szałajko, znawca, ale przede wszystkim wielki pasjonat historii. Towarzyszy nam co roku i myślę , że to się nie zmieni. Na zakończenie rajdu zaproszono nas nad zalew w Brzózie Królewskiej, poczęstowano pieczoną kiełbaską, drożdżowymi bułeczkami. Była też kawa, herbata, woda mineralna. Po tak długiej i dość wyczerpującej trasie apetyty dopisywały. Razem przebyliśmy ok. 25 km. trasę w jedną stronę, a trzeba było jeszcze wrócić. Podziwiam i gratuluję kondycji.
VIII rajd Rowerowy- Szlakiem Naszej Historii za nami. Do zobaczenia za rok w nowych ekscytujących miejscach. Już organizatorzy oto zadbają, nie ma obawy.
…jam samochodem jechała i tekst ten napisała…cs
http://gokkurylowka.pl/galeria/galeria-2024/gallery/rajd-rowerowy/